2010-03-24

Od kołyski

Dopiero całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że pisarze czuwali nade mną od urodzenia, jak zatem mogłabym ich nie kochać... mieszkałam po kolei na ulicy Pawła Stalmacha, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Elizy Orzeszkowej, Bolesława Prusa, Adama Mickiewicza, Zofii Kossak-Szatkowskiej i teraz na Długiej, która się wyłamała, ale z kolei ma piękny wiersz na swoim koncie, o którym już wspominałam  Ulica Długa.

p.s czytam "Piaskową górę" i mam mieszane uczucia jak na razie (strona 120). Chyba w moim przypadku nastąpił przesyt literaturą polską. Przygotowana na nocnym stoliku leży już książka "Bunt ciała" Alice Miller, na którą nie mogę się doczekać, a później chyba sięgnę po japońskiego pisarza Haruki Murakami, który z kolei jest mi zupełnie obcy, a nie lubię "obcych" w domu.  Potem kolejna Woolf, za którą już się stęskniłam i Mann, który swoje odleżał.

"Kapuściński Non-Fiction" nadal gdzieś tam we mnie tkwi, i wiem miałam o tej książce napisać, ale zniesmaczyło mnie to wszystko co wokół niej się dzieje. Omijam już nawet strony w gazetach, w których ciągle jeszcze wrze jak w podgrzewanym bigosie.

Dobranoc, chyba pora spać...