2009-04-08

Ludzie o nieswoich duszach

Wielu ludzi na świecie choruje. Na różne choroby.
Tak naprawdę to każdy jest na coś chory.
Albo na ciało, albo na duszę.
Ciało umiera, więc zrozumiałe poniekąd jest, że większość z nas nie dba o nie, ale dusza podobno żyje, zatem czemu nie dbamy o to by była wiecznie kwitnącym kwiatem? Czemu o niej zapominamy, czemu jej nie pielęgnujemy, nie doglądamy, nie przesadzamy? Czemu pozwalamy by obsiadły ją mszyce? By uschła.
Często przyglądam się różnym ludziom. I z przykrością stwierdzam, że wielu z nich nie ma duszy... To tak, jakby umarli za życia.
Zostaje tylko ciało i wyuczone jak tabliczka mnożenia schematy dnia.
... Pobudka. Silna kawa. Noga na pedał gazu. Praca. Zdrada. Praca. Alkohol. Dom. Pieniądze. Jedzenie na wynos. Półsen...

Każdy kolejny człowiek natykający się na takiego bez duszy żyje podobnie, i tym oto sposobem usycha dusza za duszą. Żyjemy nie tak jak podpowiada nam nasze wnętrze, tylko tak jak żyje sąsiad, przyjaciel, stary kumpel z podwórka... pędzimy gdzieś... bo wszyscy tam pędzą. Ale dokąd? Czy ktoś wie dokąd? Czy to w ogóle kogoś interesuje dokąd?
Żyjemy nie dla siebie. Żyjemy dla innych. Karmimy obce dusze, a nasze głodzimy. Klaszczemy kiedy wszyscy klaszczą, śmiejemy się kiedy wszyscy się śmieją, nie płaczemy, bo wstyd. Wszystko wiemy, wszędzie byliśmy, wszystko widzieliśmy, nic nie jest nam obce. Takie komary napełnione cudzą krwią.
Ludzie o nie swoich duszach.

Boimy się mówić o tym, co czujemy, co myślimy, bo... co ludzie powiedzą?
Boimy się inności. Odmienności, bo ona jest już dziwactwem.
A tak naprawdę boimy się siebie.
I idziemy na łatwiznę, bo dusza ogólnospołeczna jest łatwiejsza do życia.
Jest bezproblemowa.
Jest akceptowana.
Jest glamour...
Nie trzeba się wówczas wysilać i tworzyć własnego "ja".
I nie trzeba za to "ja" odpowiadać.

... a ja jednak chyba wolę się wysilić