2008-09-16

Hibernaculus

Kropelki deszczu spływają po szybach. Jedna wyprzedza drugą. Zabiera po drodze następną i łącząc się w wielką kroplę staczają się w dół, gdzie odbijają się od ramy okna i kończą swój kroplany żywot.
Drzewa tańczą na wietrze, ptaki walczą z podmuchem, kot nie wyszedł na polowanie.
Szaro, brudno i zima.
Cichosza.

Dla mnie nadeszły nieodwracalne skutki owej szarości. Zapadam w stan hibernacji. Nie wiem czy już wspominałam, ale mój organizm został stworzony do życia tylko w dwóch porach roku.
Wiosna i lato, to jest to co Virginia kocha najbardziej.
Pozostałe dwie to walka o przetrwanie. Ciężka, żmudna i przerażająco długa.

Od rana do następnego rana marznę. W domu niby dwadzieścia stopni, a ja mam zmarznięte stopy, dłonie, nos i uszy. Nie pomagają wełniane bamboszki, litry gorącej herbaty  i fakt, iż wyglądam jak mumia, owinięta chustami, kocami  i szlafrokiem w nocy.
Brakuje mi tylko nauszników i czegoś na nos.
Mogę wyglądać jak mumia przebrana za klauna, byleby mi było cieplej.

Gdybym nie musiała, nie opuściłabym swej jaskini, aż do pierwszego krokusa. Ale jest jak jest i trzęsę się na samą myśl o wyjściu z domu. I o katarach, kaszlach, bólach głowy i zimnych pośladkach.

A mówiąc o pośladkach przypomniała mi się pewna anegdota.
Dziś rano oglądałam zza koca urywek programu, w którym to mówili, że muzyka wpływa na seks i pewien pan stwierdził, że jak puści się kobiecie urywek jazzu z fletami dominującymi na pierwszym planie, to seks będzie bardziej udany.
A przepraszam... flet prosty czy poprzeczny?
Cóż za znajomość kobiecej sfery erogennej.
Jestem pełna podziwu.
Większej bzdury nie słyszałam.

Mnie tam żaden flet, ani klarnet, ani nawet obój nie ruszy w takie zimno.Nawet gdyby mi wymachiwali nimi na żywo przed nosem. Chyba nie jestem wzrokowcem.

Wino proszę.
Rozgrzewające.
Całą butelkę.
To wtedy możemy negocjować.
I wówczas jestem nawet skłonna zrzucić z siebie szlafrok.

Trzymajcie się kochani. Nie dajcie się tej londyńskiej pogodzie.

Wasza Hibernaculus Virginius