Ja pitolę, przeklinam... jakiś trol zeżarł mi tekst zamiast go zapisać. Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!
Będzie krótko, bo wena twórcza pobiegła rozszarpać trola. Palant.
Wyjazd na wakacje tuż tuż... boszeee... wieeeeeelkie tużżżżż!!!
Już w piątek!!!
A ja mam wrażenie jakby organizacja wymknęła się spod kontroli.
Myśli siedzą gdzieś tam po kątach mojego mózgu, wyjątkowo zdezorientowane i pierdzą w stołki. Czasem jestem jeszcze w Łodzi, czasem już na dmuchanym materacu, czasem pod Skarbówką, bo jakimś dziwnym trafem, mój przelew na cholerne dziewięć złotych wyparował z portfela mojej Drugiej Połowy i został zapłacony grubo po terminie.
Myślę, też o szkole Charliego, bo klasa integracyjna się tworzy i stworzyć się nie może, o babci, która zastanie z naszymi psami i całym domem na głowie, o moim brzuchu, który mi działa na nerwy, bo urósł jak babka drożdżowa i nie widzę go na włoskiej plaży, o pralce, która niedługo zastrajkuje, bo bidula nadgodziny ciągnie ....no i o pakowaniu, które mi wyjątkowo nie wychodzi.
Niby tu coś na kupce, tam coś na kupce, ale to takie kupki, że daleko im do ideału. Charlie i Lola mnie tak absorbują całymi dniami, że tylko wieczorami mogę coś więcej zrobić. Nikt wtedy nie zadaje serii pytań, nikt też nie włazi mi do walizki i co najważniejsze nikt nie komentuje "po co kobito tego tyle bierzesz".
A no biorę!!! Jedziemy na dwa tygodnie z dwójką małych dzieci, z kulejącym językiem włoskim i dlatego apteczka i lodówka muszą być porządnie zaopatrzone. Panadolu truskawkowego na migi pokazać nie umiem :)
Zmykam do łóżka. Niedawno skończyłam trzygodzinny maraton prasowania. Matulu kochana, ja chyba cały dom wyprałam, ciuchy, ręczniki, podusie, kołderki, kocyki...
Rzeczy potrzebne i mniej potrzebne.
I kilka niepotrzebnych też.
Jutro ciąg dalszy pakowania... trzymajcie kciuki.
Chyba muszę odpalić dodatkowe silniki.
Że też zazwyczaj kobiety muszą być same do takich ekstremalnych sportów jak pakowanie się na wakacje... i rozpakowywanie oczywiście też.
Przynajmniej mojej Drugiej Połowy zupełnie nie interesuje fakt, w jakich koszulkach będzie się przemieszczał po włoskiej plaży, ja mam zadecydować nawet o tym. Och, ach... ci mężczyźni.
Chyba się zemszczę na plaży i dostanę udaru słonecznego pierwszego dnia :)
Zawalona kupkami Virginia
Będzie krótko, bo wena twórcza pobiegła rozszarpać trola. Palant.
Wyjazd na wakacje tuż tuż... boszeee... wieeeeeelkie tużżżżż!!!
Już w piątek!!!
A ja mam wrażenie jakby organizacja wymknęła się spod kontroli.
Myśli siedzą gdzieś tam po kątach mojego mózgu, wyjątkowo zdezorientowane i pierdzą w stołki. Czasem jestem jeszcze w Łodzi, czasem już na dmuchanym materacu, czasem pod Skarbówką, bo jakimś dziwnym trafem, mój przelew na cholerne dziewięć złotych wyparował z portfela mojej Drugiej Połowy i został zapłacony grubo po terminie.
Myślę, też o szkole Charliego, bo klasa integracyjna się tworzy i stworzyć się nie może, o babci, która zastanie z naszymi psami i całym domem na głowie, o moim brzuchu, który mi działa na nerwy, bo urósł jak babka drożdżowa i nie widzę go na włoskiej plaży, o pralce, która niedługo zastrajkuje, bo bidula nadgodziny ciągnie ....no i o pakowaniu, które mi wyjątkowo nie wychodzi.
Niby tu coś na kupce, tam coś na kupce, ale to takie kupki, że daleko im do ideału. Charlie i Lola mnie tak absorbują całymi dniami, że tylko wieczorami mogę coś więcej zrobić. Nikt wtedy nie zadaje serii pytań, nikt też nie włazi mi do walizki i co najważniejsze nikt nie komentuje "po co kobito tego tyle bierzesz".
A no biorę!!! Jedziemy na dwa tygodnie z dwójką małych dzieci, z kulejącym językiem włoskim i dlatego apteczka i lodówka muszą być porządnie zaopatrzone. Panadolu truskawkowego na migi pokazać nie umiem :)
Zmykam do łóżka. Niedawno skończyłam trzygodzinny maraton prasowania. Matulu kochana, ja chyba cały dom wyprałam, ciuchy, ręczniki, podusie, kołderki, kocyki...
Rzeczy potrzebne i mniej potrzebne.
I kilka niepotrzebnych też.
Jutro ciąg dalszy pakowania... trzymajcie kciuki.
Chyba muszę odpalić dodatkowe silniki.
Że też zazwyczaj kobiety muszą być same do takich ekstremalnych sportów jak pakowanie się na wakacje... i rozpakowywanie oczywiście też.
Przynajmniej mojej Drugiej Połowy zupełnie nie interesuje fakt, w jakich koszulkach będzie się przemieszczał po włoskiej plaży, ja mam zadecydować nawet o tym. Och, ach... ci mężczyźni.
Chyba się zemszczę na plaży i dostanę udaru słonecznego pierwszego dnia :)
Zawalona kupkami Virginia