2008-09-09

Ach to życie

Moja pokusa podglądania innych przybiera na sile.
Chcę więcej, więcej i szybciej ... czytać oczywiście :)
Bo pisząc o podglądactwie nie mam na myśli projektów typu Nasza Klasa, Big Brother, czy aktualnie na topie J&J czyli Jola i Jarek (koń i słoń robią karierę). To proste, puste, wyreżyserowane bzdety. Jakże mocną depresją musi być przesiąknięty pan J.J. skoro posunął się do tak upokarzającego kroku.
Amen.
Białe jest białe, a czarne jest czarne... bądź czarne jest białe, a białe jest czarne... och, ach... słowa tego typu jakoś też nie pobudzają mojej pasji podglądactwa. Polityka kuleje u mnie jeszcze bardziej niż wędkarstwo. Nie zamierzam się wgłębiać, pogłębiać, czy nawet zwyczajnie wsłuchiwać.
Po prostu nie chcę. Śnią mi się potem horrory o ptakach.

Sąsiadów też nie podglądam, z racji tego, że nie mam ich zbyt wielu. Poza tym moja Druga Połowa traktuje mnie jak prawdziwą księżniczkę w wieży zamkowej, której strzeże niczym rycerz w świetlistej zbroi przed koczującymi w ogrodzie paparazzi i zasłania antywłamaniowe rolety tuż po dwudziestej. Nie widzę zatem nic, oprócz drugiej warstwy wewnętrznych rolet, zasłanianych tuż po zasłonięciu tych pierwszych :)
Jak chcę coś zobaczyć, to udaję, że brakuje mi powietrza.
Wówczas jakaś szparka się znajdzie.

Czyim zatem życiem pragnę się napawać?
Czyim losem owinąć?
Czyim myślom poddać?

Od pewnego czasu jestem wypełniona ciekawością i nieodpartą potrzebą zapoznania się z życiem wielu pisarzy i pisarek. Zaczęło się od Virginii Woolf, poprzez Jane Austen, Sylvię Plath, Ernesta Hemingwaya...
To niesamowite uczucie czytać ich myśli po tylu latach. Uśmiechać się razem z nimi. Czuć na swym ciele strach, ból i przygnębienie jakie im towarzyszyło przez większość życia.
Przeżywać śmierć... przedwczesną, tak niepotrzebną.

Virginia Woolf mając 59 lat wyszła z domu, zostawiając przepiękny list do męża. Przeszła przez podmokłe łąki i rzuciła się w nurt rzeki Ouse. Jej ciało znaleziono dopiero trzy tygodnie później.

Jane Austen walczyła długo z depresją i ogólnym przemęczeniem organizmu. Przyczyna jej śmierci nie jest do końca znana. Miała 41 lat.

Sylvia Plath zamknęła dzieci w bezpiecznym dobrze wentylowanym pokoju, a sama odkręciła gaz i zmęczona depresją odebrała sobie życie mając 31 lat.

Ernest Hemingway w wieku 62 lat, po długich walkach z depresją i alkoholizmem, odebrał sobie życie we własnym domu strzałem z dubeltówki.

Jak myślicie kto będzie dalej?....
Przerwałam pasmo historii kończących się tak tragicznie.
Zmęczyłam się, czułam ból razem z nimi, zatopiłam się w ich codziennej depresji.
Pragnęłam czyjejś radości z tworzenia, szalonych emocji, rozkładających się skrzydeł. Przecież ktoś chyba czerpał z tego satysfakcję?
Sięgnęłam zatem po autobiografię Stephena Kinga. Myślę sobie, sześćdziesiąt książek, prawie wszystkie zekranizowane, żyć nie umierać... to pisarz w wielopokoleniowym sukcesem, pewnie raduje się od rana do wieczora.

I jakże się myliłam... Pocieszył mnie jedynie skromny fakt, iż jeszcze Stephen King jeszcze żyje.
Oto fragmenty:
"Pod koniec moich przygód co wieczór wypijałem skrzynkę piwa. Doszło do tego, że prawie nie pamiętam, jak pisałem jedną z moich powieści Cujo. Nie mówię tego z dumą, ani ze wstydem, jedynie z pewnym poczuciem smutku i żalu. Lubię tę książkę. Szkoda, że nie pamiętam radości, jaka towarzyszyła zapisywaniu co lepszych jej fragmentów".

"Tommyknocers" to opowieść science fiction, w której bohaterka pisarka odkrywa obcy statek zagrzebany w ziemi... Często pracowałem wtedy do północy, z sercem walącym sto trzydzieści razy na minutę i kawałkami waty wepchniętymi do nosa, żeby powstrzymać krwawienie wywołane zażywaniem kokainy... Była to najlepsza przenośnia, opisująca działanie narkotyków i alkoholu, jaką potrafił stworzyć mój zmęczony, zestresowany mózg"

Chyba zakończę swoją karierę twórczą na blogu :)
Wszechobecne stany depresyjne mnie przerażają.
Gaz, rzeka i dubeltówka też.

Wasza zachłyśnięta biografiami, ale skłonna do życia
Virginia