2008-05-31

Wróciłam

Wróciłam. Żyję.
Trochę poturbowana przez myśli, ale świadoma kolejnego dnia.
Z uśmiechem czekającym w kolejce na występ.
Już jutro kotara się rozsunie. Uśmiech powróci. Ćma odleci.
Bałam się, że skończy się na tym, że pozostanę w tej bylejakości, ale wiecie co... dzięki Wam się nie da. Dziękuję za dobre słowa te na blogu i te w mailach.
Niesamowici ludzie mnie otaczają.
Bezinteresownie dla mnie dobrzy.
Jak w bajce.
Dziękuję.


Czasem, jako rasowy Skorpion, mam takie momenty, że ukrywane emocje duszone wewnątrz, przenikające mnie od stóp do czubka głowy, powalają nagle jak strzał z bliska w tył głowy.
Ale zauważyłam, że takie chwile są mi potrzebne.
Taki upadek i zmartwychwstanie w obliczu codzienności.

Samotność jest moim zwierzchnikiem. O tym się przekonałam już jakiś czas temu. Kilka godzin ciszy, odpoczynku, natłoku myśli, pomaga mi zrozumieć swoje potrzeby ( moja wanna to mistrzyni wsłuchiwania się we mnie).
Pomaga mi docenić to co mam, co osiągnęłam.
Daje nową dawkę nadziei na to, co planuję dalej robić.
Uzupełnia poziom endorfin i podkleja skrzydła.

Niekoniecznie skrzydła te unoszą mnie teraz nad tą samą drogą.
Zmieniłam troszkę swój kierunek. Każdy upadek uczy czegoś nowego.
Najważniejsze dla mnie jest to, że mam dla kogo się podnieść.
Mam wspaniałą rodzinę, Przyjaciół, przychylne mojemu sercu dusze i marzenia.
To one nie pozwalają mi długo leżeć między fotelem, a starym butem.
Czekają w kolejce do spełnienia i nie mogę ich marnować.
Nie chcę ich marnować.
Są wypełnieniem mojej duszy.


Słodkich snów.