2013-03-15

Pięć lat minęło, dziękuję :)


Gdyby pół metra śniegu spadło w poniedziałek, czułabym się prześladowana. Ale że to dziś, w piątek, to tak jakoś mi nastrój niemrawy zimowy zwiewa, trzydzieści na godzinę. Piątki bywają cudowne. Zapachem wiosny wyścielane, nawet gdy za oknem minusowo. Życie na końcu kamieniem wysypanej drogi to jednak ma swoje plusy. Bywa, że nie ma dostępu do drewnianej furtki, no chyba, że ze śniegiem w butach i donośnym głosem. I tak rzadko docierającym w rozluźnione mury weekendem przesycone. Dom pachnie porządkami, relaksem i dobrą kolacją. Muzyka rozbrzmiewa kilkoma warstwami. Każdy umila sobie czas swoimi zajęciami. Rozsądnymi i bardziej szalonymi. Kornelówka smakuje dobrze na te piąte urodziny blogowania. Dołączcie. Częstujcie się proszę, kto lubi. Orzeszków dziś pod dostatkiem. Dziękuję Wam za te lata wspólnych spacerów. I drugiej połowie, za piątki, które przechodzą już do historii. Tak bywam goszczona, z inwencją i miłością. Czasem na dziko, czasem na słodko, momentami literacko. Prawda, że z zaangażowaniem?  
Ujęła mnie ta aranżacja. Bardzo. Zastanawiam się czasem jak to możliwe, że słów mi brak po siedemnastu latach związku. Jemu też zabrakło. Przyjęłam zaproszenie na koncert Skid Row. I nie że wypada w rewanżu. Ciągle blisko nam do siebie. 
Pachnie sianem, cytryną i cukinią.