2011-04-16

Supły, supełki, czyli sztuka bycia cierpliwym


Nie poznaję sama siebie. Kupiłam maszynę do szycia! Niewielką, polską, zdawało mi się nieskomplikowaną, na której i tak znam się tyle, co na wędce i nie pomogła  nawet instrukcja w języku polskim. Operacja nawleczenia nitki we wszystkie prawidłowe dziurki oraz wywabienie nitki z bębenka zajęła mi trzy godziny :) Krawcową nie zostanę, to więcej niż pewne, ale uparłam się by wykorzystywać obszycia dekoracyjne w scrapbookingu i do jasnej cholery nie poddam się. Jutro się obudzę i złym snem okażą się ściegi krzywe, poszarpane, nierówne, i z potrójną nitką. Nie lubię kiedy mi coś nie wychodzi, ale uśmiecham się pod nosem z własnej nieporadności. Człowiek całe życie się uczy, doświadcza różnych sytuacji, walczy ze słabościami i jeśli mądry, to wyciąga wnioski na przyszłość. W takich chwilach jak dziś doceniam swoją upartość, choć na co dzień mnie uwiera jak za ciasny pantofelek. Kończę na tym blogu o scrapbookingu prawić. Jeśli kogoś interesują moje dalsze monotematyczne perypetie twórcze to zapraszam tutaj:

http://www.virginia-scrap.blogspot.com/ - po prawej na górze znajduje się odnośnik bezpośrednio z tego bloga na Virginia Scrapuje

Maszyna odpoczywa, a ja wracam do lektury. Wciągnęła mnie "Bojowa pieść tygrysicy Amy Chua, choć wzbudza we mnie złość i niechęć do chińskich matek. Życie w chińskiej rodzinie kojarzy mi się z obozem  pracy, gdzie panuje dyscyplina żołnierska i wije się wszędzie, niczym trujący bluszcz,  przerost ambicji nad rozsądkiem. Wrócę tutaj do tej książki jak tylko skończę ją czytać.

Tymczasem miłego weekendu :)