2009-12-23

"Flush" Virginia Woolf

  
Wydawnictwo Znak, świętując 50 -lecie swojego istnienia, postanowiło uraczyć tych bardziej wymagających czytelników serią pięćdziesięciu książek, wśród których znaleźć można tytuły znane i lubiane, a także te, które według wydawnictwa uratować należało od zapomnienia. Taką zapomnianą pozycją literacką jest zapewne, wydana jako druga w kolejności (na obecnie sześć w serii 50 na 50-lecie), książka „Flush” coraz częściej publikowanej i czytanej w Polsce wybitnej angielskiej pisarki Virginii Woolf. To zdecydowanie jej najoryginalniejsza książka i kto wie, czy nie najciekawsza biografia psa, którego korzenie sięgają czasów Kartagińczyków.
Bohaterem tej niewielkiej objętościowo książeczki jest uroczy spaniel o arystokratycznym pochodzeniu i imieniu Flush, którego spłoszone oczy o orzechowej łagodności podbijają serce panny Elizabeth Barrett.
Elizabeth od lat trzymana była pod kloszem przez przewrażliwionych rodziców (szczególnie ojca), a jedyną jej rozrywkę stanowiła książka i widok z okna na londyńską Wimpole Street. Wszystko jednak stopniowo uległo zmianie kiedy panna Mitford, postanowiła zapewnić odizolowanej przyjaciółce jakiekolwiek, choćby psie towarzystwo.
Tak oto Flush, cocer spaniel o silnym temperamencie i łowieckim usposobieniu , musiał dostosować swe maniery do schorowanej panny Elizabeth i pogoń za królikami zastąpić leżakowaniem na sofie u jej stóp. Przeszedł swoistą przemianę i jak przystało na wiernego psiego przyjaciela nie zawiódł upodabniając się do swej właścicielki, zarówno w chwilach „życia w klatce”, jak i późniejszej „wolności”, której tak bardzo oboje pragnęli, iż w końcu nadeszła…
Ale najpierw przyszła miłość, którą Flush rozpoznał po bezsennych nocach swej pani oraz po listach, których oczekiwała ze zniecierpliwieniem na twarzy. Okazało się, że uczucie zakochania było lekarstwem na chorobę, która najwyraźniej była tylko rodzajem buntu przeciw tyranii ojca. Nowo narodzona panna Barrett zdecydowała się na ucieczkę i cichy ślub z poetą Robertem Browningiem. Flush, po wcześniejszych ataku zazdrości, z czasem ustąpił Browningowi symbolicznego miejsca u stóp swej pani, sam zaś pozwolił dać upust swym czysto psim zachowaniom, niekoniecznie niegrzecznym. Nocami przemierzał ulice Pizy, do której uciekli państwo Browning, a kilka miesięcy później radośnie uganiał się za nakrapianą spanielką ulicami Florencji. Pani Browning nie przestawała wychwalać wyższości słonecznej Italii nad konwencjonalną Anglią, sam Flush zaś bardzo chętnie chełpił się rolą księcia na wygnaniu, bo okazało się, że był jedynym spanielem czystej krwi we Florencji.
Elizabeth Barrett Browning to autentyczna postać literacka, co więcej - jedna z najważniejszych autorek wiktoriańskiej Anglii. Virginia Woolf po przeczytaniu jej listów do Roberta Browninga, w których sporo wzmianek jest o jej psim przyjacielu, postanowiła biografię Flusha zapisać. Pisząc tę książkę była pełna obaw (jak to Virginia miała w zwyczaju) i nazywała ją wyjątkowo niemądrą książką, jednak zmieniła o niej zdanie, kiedy 27 sierpnia 1933 roku czytamy w jej dziennikach: I zapomniałam napisać, że Flush został wybrany przez Amerykańskie Towarzystwo Książkowe. Boże .
Oprócz wyżej wspomnianych listów, wielki wpływ na tak ciepło i subtelnie opisaną biografię psa, miał z całą pewnością fakt, iż sama Woolf zawsze była otoczona psami. Szczególnie jednego darzyła ogromnym uczuciem i zapewne pierwowzorem Flusha jest poniekąd cocer spanielka o imieniu Pinka, którą otrzymała od ukochanej VitySackville-West… 16 lutego 1927 r. Virginia w liście do Vity napisała: Proszę Cię droga Vito nie zapominaj o swoich pokornych zwierzątkach – Pinkerce i Virginii. Siedzimy oto samiusieńkie przy kominku. Co rano wskakuje na łóżko i całuje mnie, a ja sobie mówię to Vita.
Warto też wspomnieć, że bardzo dużo w tej książce samej Virginii. Ona jako narratorka pokazuje świat widziany oczami psa, którym być może sama chciała być. Zawsze w związkach uczuciowych przedstawiała siebie bowiem jako jakieś zwierzę: dla swojej ukochanej siostry Vanessy Bell była kozą, a czasem całym stadem małp; dla Violet Dickinson (kolejnej przyjaciółki jaką obdarzała wielką miłością) była pół małpą – pół ptakiem; dla męża Leonarda była mandrylem, zaś dla Vity Sackville-West była Potto, czyli prawdopodobnie właśnie spanielem.
Flush” to książka nie tylko dla wielbicieli psów, choć nie ukrywam faktu, iż zapewne tej części czytelników przyniesie najwięcej przyjemności. Tym bardziej, że zbliża się Wigilia i zawsze tego dnia patrzymy na mordki naszych czworonożnych przyjaciół z nadzieją, że przemówią do nas ludzkim głosem.
Virginia Woolf swoimi słowami sprawiła, że Flush, mimo iż żył cały wiek temu, przemówił do mnie swym sympatycznych usposobieniem i niezwykłą psią wrażliwością. I zdecydowanie zasłużył na wyróżnienie go z okazji 50 – lecia Znaku.

Tytuł: Flush"
Autor: Virginia Woolf
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 120
Okoliczność zdobycia: 30-te urodziny (prezent)
Miejsce na półce: literatura piękna-lekka, na jeden zimowy wieczór