2009-09-08

Żeby wygrać, trzeba grać

Ostatnią noc spędziłam samotnie. Niby z dziećmi, psami, ale bez Drugiej Połowy i nawet po trzynastu wspólnie spędzonych latach, w takich momentach tęsknię, owijam się jego kołdrą, wpycham pod głowę jego jasiek, pod powiekami skrywam jego twarz. Zastanawiam się skąd w nas ta siła, skąd we krwi ciągłe kryształki miłości, a na dłoniach potrzeba dotyku? Skąd, kiedy wokół wszystko się rozwala, rozwody, separacje, trzaskanie drzwiami. Albo cisza, tak głęboka, że małżeństwa w niej zakopywane są żywcem.

Zostawiam zapalone światło. Czytam "Bambino" prawie do drugiej. W przerwach przykrywam dzieciaki, popijam wodę, znowu czytam. Każdy szmer mnie przeraża, bo mimo rolet antywłamaniowych nie czuję się bezpiecznie w środku pola, na końcu świata, otulona czarną od nocy peleryną. Straszy mnie lodówka, chrapanie berneńskiego, woda w rurach. Czekam kiedy wystraszę się samej siebie...
Zasypiam w końcu z yorkiem wtulonym w brzuch.

O trzeciej pobudka. Kolejny Sms - zaczynają się schodzić kochanie. Koczowanie od 22.00 pod Urzędem Pracy się opłaciło i o 8.00 rano Druga Połowa dzielnie wywalczyła czwarte miejsce na liście. Bo tak to u nas w Polsce bywa, że żeby wygrać, trzeba grać. Czasem głupka.
Wyobraźcie sobie, że zwyczajny Kowalski, składający wniosek na dofinansowanie nowej działalności, z szanownej unii europejskiej, wstał sobie, zrobił jajeczko, wykrochmalił koszulę i o 7.00 stanął pod Urzędem Pracy. Przecież są trzy dni, powinni rozpatrzyć mój wniosek, starałem się, mam szansę, biznes plan perfectum. A no w błędzie panie Kowalski pan jest, bo nawet jakby pan toaletę publiczną chciał postawić,to by panu dali kasę i owszem, ale pan by musiał być w pierwszej czterdziestce. A rano panie Kowalski to już pozamiatane. Jest pan 243. A tylko dla 40 firm kasa jest. Wiem, wiem, obiecali panu, ale w Polsce panie Kowalski dużo obiecują. Następnym razem, za pół roku, jak już panie Kowalski kasa z szybkościówek się skończy, niech pan jeszcze raz spróbuje stanąć do kolejki. Może wtedy się uda. Ale to już niech pan wie, że dzień wcześniej trzeba z namiotem przyjechać, bo inaczej panie Kowalski to pan nigdy tej dotacji nie zobaczy. Proszę pamiętać, że "żeby wygrać, trzeba grać" ... czasem głupka. Bo to głupota jest, żeby trzeba było stać całą niedzielną noc pod drzwiami UP i pilnować, czy ktoś przypadkiem Kowalskiego z listy nie zmizikuje.

p.s tekst ten powstał ku przestrodze tych, którzy sobie myślą, że w Polsce łatwo jest... amen.
Dziś w Jysku widziałam namioty czteroosobowe w przecenie z 245zł na 75zł. Może warto się złożyć. Razem zawsze raźniej pod takim miejskim Urzędem Pracy.

O 7 rano wdepnęłam na schodach w kupkę mojego kulturalnego pieska kanapowego, rzekomo wychowanego i idealnego dla dzieci. Yorki górą. Ale gdyby nie od nie zasnęłabym, więc gówienko wybaczam. Poza tym uśmiechnęłam się ... przecież to nic innego nie może wywróżyć jak to, że dotację Druga Połowa otrzyma :)
 
p.s dopisek po czasie. Mąż dotacji nie uzyskał. Chrzanić tę Polskę.