2009-09-03

Sianokosy

 


 

Usiadłam właśnie na kilka minut na kawę i maliny zalane symbolicznie czekoladą. Na stole przede mną kwitną ostatnie pączki cytrynowej chryzantemy, zza której widzę czubek głowy Loli tworzącej kolejne z licznych już dzieł techniką im więcej farby na pędzlu, tym lepiej. Czubek nosa ma pomalowany na niebiesko i wygląda jak myszka mickey opętana wizją artystyczną.
Za oknem wiatr goni wiatr. Kot kota. Myszołów wróbla. W sadzie obok jabłoń od ciężaru owoców uklękła przed gruszą, która ma chyba jakąś wadę genetyczną, bo jej owoce nigdy nie kończą sezonu w wiklinowym koszyku. Zamarzają nim dojrzeją. Tak co roku od kilkunastu lat.
Lubię obserwować zmiany pór roku. Tyle się dzieje... wszystko się zamyka w sobie, drzewo od drzewa zaczyna się oddzielać powoli tracąc liście. Już nie zachodzi jedno na drugie jak latem. Rozbiera się z liści, tworząc na ziemi łagodne, początkowo lekko żółte dywany.

Pole wokół przeorane, a ja zamykam oczy i włączam slajdy sprzed tygodnia:

  



 


Wasza lekko stęskniona za wakacjami
Virginia