2008-06-06

"Śpieszmy się kochać ludzi"

Wczoraj nie miałam nastroju pisać. Zbyt wiele myśli naraz kłębiło się w mojej głowie, odbijały się jedna od drugiej. Łzy przypływały i odpływały, niczym wzburzone morze. Słono się zrobiło, słońce nagle zgasło.
Odeszła młoda kobieta. Bardzo młoda. Za młoda.
Niby zupełnie mi obca, ale jakże bliska. Bo matka.
Tak jak tysiące innych matek, wpatrzona była w swoje maleństwo, serce już trzymała na dłoni, skrzydła dumnie rozkładała. Gotowa była całą swoją duszą (ciałem niestety nie) do przekazania cudu jaką jest miłość macierzyńska.
Los jednak pokrzyżował jej plany. Bóg nie pozwolił nawet dotknąć, przytulić, poczuć zapachu dziecka. Zabrał ją do siebie. Nagle. Bez pytania.
Tyle wiary, tyle starań, tyle uśmiechu i silnej woli. I porażka.
Strata ogromna.
Od półtorej roku, odkąd urodziła się moja córeczka spoglądam na życie zupełnie inaczej. Przeżyliśmy chwile ciężkie.
Płacz. Bezradność. Ból oczekiwania. Modlitwa.
Moje życie się zatrzymało. Nic nie miało znaczenia. Zupełnie nic.
Walczyłam o swoje serce, żeby się nie rozpadło. Dotykałam łez, czy nadal są mokre, bo wydawało mi się, że to wręcz niemożliwe, że ciągle płyną. Walczyłam z myślami, które przez lekarzy były przygotowane na najgorsze. Strach mnie paraliżował.
Byłam zmęczona, jakby odurzona narkotykami, słaba, ale do końca pełna wiary. Nie wyobrażałam sobie przegranej.
Cud się wydarzył. Córeczka opuściła szpital zupełnie zdrowa.
Do tej pory kilka sytuacji jest dla mnie niewyjaśnionych, błąd w wynikach,
niedopatrzenie lekarzy, zła diagnoza....bądź One... Anioły.
Wierzę, że istnieją. Czasami jedynie nie zdążą na czas.

Od tego przeżycia noszę w sercu potrzebę dziękowania za cud, za zdrowie, za miłość. Przestałam pędzić przez życie, zaczęłam cieszyć się każdym dniem spędzonym z rodziną, bo przecież to ona jest podstawą naszego szczęścia.
Ona daje siłę, uśmiech, niezapomniane chwile.
Ludzie zapominają o najbliższych, zabiegani, zapatrzeni w pieniądz, w karierę, nie mają czasu porozmawiać, przytulić, dostrzec wartości, które są naprawdę z życiu ważne. Wisi w powietrzu jakieś ogólne zapomnienie o miłości, zniechęcenie, brak zwykłych, miłych gestów w stosunku do drugiego człowieka.
Czy to tak wiele?
Czemu dopiero w obliczu choroby, tragedii, dostrzegamy to jak wiele życia gdzieś nam umknęło zupełnie bez wartości, jak mało razy mówiliśmy kocham, jak mało razy się uśmiechaliśmy, przytulaliśmy, jak niewiele czasu poświęciliśmy na dbanie o zdrowie?
Kiedyś może być za późno.
Życie jest nieobliczalne.
Nie przedłużymy go.
Nie zatrzymamy jeśli zechce nas zaskoczyć.

Więc doceniajmy to co mamy, póki życie daje nam taką szansę.
Bo nie każdy ją ma.